wtorek, 26 maja 2015

OOTD Siłownia



Witajcie Kochani!

Tak jak wczoraj obiecałam dziś przychodzę do was z postem o stroju w jakim razem z Werką uczęszczamy na siłownię. Ten post miał pojawić się już dawno. Nawet był gotowy ale się nie zapisał. Dlatego zobaczycie go dopiero teraz. Mam nadzieję, że wczoraj się nie zanudziliście i dziś z przyjemnością zobaczycie co wybrałyśmy i dlaczego wyglądamy identycznie.

Wiecie jak to jest gdy spędza się ze sobą bardzo dużo czasu. W pewnym momencie zaczynają podobać wam się identyczne rzeczy. W takiej sytuacji wspólne zakupy wyglądają najczęściej na zabieraniu ze sobą do przymierzalni tych samych ubrań tylko w różnych rozmiarach. Tak było też podczas ostatnich zakupów.

Obie z Werką nigdy nie myślałyśmy o tym, że wytrwamy w naszym postanowieniu aż tyle miesięcy. Jednak na siłownię staramy uczęszczać się około 2-3 razy w tygodniu regularnie od października 2014 roku. Dla nas obu jest to ogromnym powodem do dumy. Może dla mnie troszkę większym, gdyż przyznam wam się szczerze, że nigdy nie ćwiczyłam nawet na wf, a teraz można powiedzieć, że powoli uzależniam się od siłowni i sportu.

Z racji tego, że na samym początku nie kupowałyśmy specjalnych strojów na siłownię (naprawdę myślałyśmy, że zrezygnujemy po miesiącu i to nie ma sensu), na początku maja gdy miałyśmy okazje wybrać się na zakupy w Warszawie odwiedziłyśmy kilka sklepów w poszukiwaniu tego idealnego kompletu, który pasowałby do naszych butów.

Dużo dobrego słyszałam o sportowej serii H&M więc dla mnie to był główny i jedyny punkt na naszej mapie sklepów do odwiedzenia. Wercia jednak musiała troszkę bardziej poszukać, ale i tak w efekcie wyglądamy prawie identycznie (dla naszych znajomych to już powoli zaczyna stawać się czymś normalnym szczególnie na imprezach).

Werka podczas zakupów wybrała:

Czarną bluzkę z krótkim rękawem - Sin-Say
Spodenki w kolorze neonowego pomarańczo-różu - Sportowa seria H&M
 do tego dołączyła białe trampki typu Converse. 

Ja postawiłam na:

Czarną bokserkę - Sportowa seria H&M
Oraz takie same spodenki (oczywiście pierwsza je wypatrzyłam :)
do tego jak zawsze zakładam czarne buty Reeboka 
(niestety nie powiem wam jaki to model bo kupiłam je już kilka lat temu i po prostu nie chciałam by stały i kurzyły się w szafie)

Nawet na siłowni każdy z nas może wyglądać i czuć się dobrze pomimo dużego wysiłku fizycznego. Najważniejsze by znaleźć komplet, który będzie podkreślał naszą sylwetkę, zakrywał to co powinien i przede wszystkim będzie wygodny. 

Mam/Mamy nadzieję, że nasza propozycja stroju na siłownię wam się spodobała i może same ją wykorzystacie (przykro mi Panowie was raczej nie zobaczymy w takim komplecie jednak możecie go sprezentować swoim dziewczynom/żonom/siostrom).

Już prawie znów bym nie zapisała tego postu i wyszła... Serce na moment mi stanęło bo trzeci raz nie wiem czy miałabym siłę pisać to samo.

Jaką aktywność fizyczną we preferujecie? Jakie stroje do tego polecacie?

Pozdrawiam,
Pati

poniedziałek, 25 maja 2015

Potrafię... Mogę... Chcę...





Witajcie Kochani!

Dziś post troszkę inny. Nie znajdziecie tu makijażu, recenzji lub stroju dnia. Chciałabym podzielić się z wami moimi przemyśleniami. Mam nadzieję, że się nie zanudzicie.

Jeśli jesteście zainteresowani to zapraszam do lektury, jeśli nie to jutro pojawi się post ze strojem na siłownię więc po prostu musicie poczekać.

Od czasu do czasu chciałabym umieszczać tutaj swoje "złote" myśli lub takie pogadankowe posty, pod którymi bardzo bym chciała by wywiązała się jakaś ciekawa dyskusja.

Czym jest szczęście? Na to pytanie długo nie mogłam znaleźć odpowiedzi. Choć wszystko miałam, cały czas odczuwałam wrażenie, że to jest za mało, że MUSZĘ osiągnąć więcej. Zamykałam się w pułapce, z której nie było wyjścia lecz to tylko ja stawiałam sobie wielkie ograniczenia. Przez długi czas uwiązana przez słowo MUSZĘ spadałam w coraz to większą przepaść. Pewna osoba, której chyba nigdy się nie odwdzięczę za wielką pomoc starała mi się uzmysłowić, że ja nie muszę, a POTRAFIĘ, MOGĘ LUB CHCĘ. Przez długi czas nie potrafiłam znaleźć sensu tych słów. Zapierałam się przed nimi jak mogłam, choć starałam się podążać ich ścieżką. Tak powstał Blog, o którym zawsze marzyłam.

Jednak co jakiś czas znów przepadałam w otchłani, do której sama siebie spychałam więc nie zaglądałam do miejsca, które było dla mnie tak ważne i przestałam pisać.

Nie wiem ile by jeszcze to trwało gdyby nie książka, która troszkę mi uzmysłowiła. Nie wiem czy słyszeliście o poetce Sylvi Plath. Otruła się gazem zostawiając swoje dzieci w dobrze wentylowanym pokoju. Ją i Sergiusza Jesienina (swój pożegnalny wiersz napisał własną krwią, a potem się powiesił) uczyniłam bohaterami swojej pracy na Olimpiadę Literatury i Języka Polskiego. Tak natrafiłam na książkę pt.: "Szklany klosz" autorstwa właśnie Sylvi Plath. Nie chcę wam zdradzać fabuły jednak mogę powiedzieć tylko, że jest to historia młodej dziewczyny, która samą siebie niszczy.

Po przeczytaniu tej książki poczułam ogromną pustkę, gdyż zakończenie było dla mnie bardzo zaskakujące i dało mi domyślenia. Zaraz potem potrafiłam ściągnąć maski, które zakładałam każdego dnia i zobaczyłam, że potrafię wyjść spod mojego szklanego klosza i być szczęśliwą.
Jestem sama zaskoczona bo coraz częściej mi się to udaje. Idę przez miasto i uśmiecham się sama do siebie. Mam poczucie, że wszystko będzie dobrze bo jestem wstanie przezwyciężyć wszystko.

Potrafię... Mogę... Chcę...

Sporo osób, tak jak ostatnio się dowiedziałam, uważa, że moje podejście do życia jest nierealne. Wiecie dlaczego? Bo staram się osiągać zaplanowane cele. Nie poddaję się i wchodzę na każdy szczyt, który stanie mi na drodze. Jeśli to jest coś złego to przepraszam, ale nigdy tego nie zmienię bo to właśnie sprawia, że moje życie będzie wyglądało jak będę tego chciała bo to przecież nic złego.
Jeśli czegoś chcemy wystarczy, że włożymy w to całych siebie i damy radę.

Pamiętajcie moi drodzy. Nic nie musicie wy potraficie to zrobić, możecie i chcecie. Jeśli tak będzie wyglądało wasze podejście do życia to nic nie stanie wam na przeszkodzie. Ludzie będą się patrzeć na was jak na kosmitów, ale to ich sprawa. Najważniejsze jest to, że to Wy jesteście szczęśliwi.


Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Mam nadzieję, że się nie zanudziliście. Chcecie by takie posty pojawiały się w przyszłości?
Pozdrawiam was i ściskam bardzo serdecznie,
Pati

poniedziałek, 18 maja 2015

Ratunek dla włosów - Kallos Keratin, Maska keratynowa z proteinami mleka


Witajcie Kochani!

Ostatni miesiąc był szalony. Dokładnie 16 kwietnia, czyli w ubiegłym miesiącu miałam przyjemność stać się w końcu pełnoletnią osobą. Jakiś tydzień później odbyła się moja 18, na której UWAGA UWAGA skręciłam kostkę. Zapewne zadajecie sobie pytanie: ale jak? Odpowiedź jest bardzo prosta. Tańczyłam kankana w szpilkach. Tak wiem, że to nie było najmądrzejsze zachowanie ale niestety mój mały pech powrócił. Przez tydzień kuśtykałam (chodzenie to za dużo powiedziane) o kuli, przez co czas mojego przemieszczania się z punktu A do B wydłużył się ok. 3 razy.

Jestem dość upartą osobą, która jak sobie coś wymarzy zawsze musi to mieć więc rozkazałam mojej nodze ogarnąć się przez tydzień bym mogła opuścić moją trzecią nogę i na tygodniowe praktyki w Warszawie na Wojskowej Akademii Technicznej pojechać w miarę sprawną.
Jak się teraz miewa moja noga? Było już lepiej bo gdy biegłam do autobusu coś się w kostce przestawiło i przestała boleć. Niestety dziś byłam tak bardzo mądra i weszłam najpierw na bieżnie, a potem dałam jej nie mały wycisk na siłowni więc znów pobolewa.
Znów wiem, wiem sama jestem sobie winna.

Podczas praktyk w Warszawie miałam troszkę czasu na zakupy, a że moje włosy się zbuntowały i wyglądały koszmarnie (może to przez wodę?) byłam zmuszona jakoś im pomóc. Skuszona pozytywnymi opiniami i ceną wybrałam się do Hebe po maskę do włosów Kallos Keratin, Maskę keratynową z proteinami mleka.

Producent obiecuje:
"Keratynowa maska do włosów z proteinami mleka do włosów suchych, łamiących się i poddanych zabiegom chemicznym. Dzięki zawartości keratyny i regenerujących protein mleka odbudowuje naturalną strukturę włosów, wypełniając ubytki w ich włóknach. Odżywia i chroni suche, łamiące się włosy. Po zastosowaniu włosy stają się łatwe do układania, miękkie w dotyku i lśniące. "

Jeśli kogoś interesuje skład, to proszę bardzo:
Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Citric Acid, Propylene Glycol, Hydrolized Milk Protein, Hydrolized Keratin, Cyclopentasilioxane, Dimenthiconol, Parfum, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone

Mogę wam z ręką na sercu powiedzieć, że to prawda. Moje okropnie przesuszone włosy, które po wieczornym myciu, z samego rana wyglądały jakby nie widziały szamponu i odżywki od dobrych 2 dni, zaczęły wyglądać przyzwoicie. Po każdym kolejnym użyciu powolutku wracam do stanu moich włosów sprzed wyjazdu. Maseczkę nakładam około 2-3 razy w tygodniu, nie częściej gdyż boję się, że przeproteinuje włosy. Jak wiadomo co za dużo to nie zdrowo. Głównie wtedy gdy widzę, że potrzebują zastrzyku energii. Nakładam ją na 5 - 10 min, tuż po umyciu włosów szamponem i wytarciu ich ręcznikiem. Jeśli mam więcej czasu i energii nakładam czepek. W Hebe dostępne są dwie pojemności tej maseczki: 250ml za około 6 zł oraz 1000 ml za UWAGA, UWAGA 11zł. Jeśli ktoś by mi powiedział, że w drogerii znajdę produkt o tak cudownym działaniu za tak nie oszukujmy się niskie pieniądze, nigdy bym nie uwierzyła. W asortymencie  znajdziecie dużo rodzajów masek z tej firmy, więc z pewnością znajdziecie coś dla siebie. Maseczka jest niezwykle wydajna. Używam jej razem z mamą (ona też jest zadowolona), a zużycie jest minimalne - żadna z nas sobie tej maseczki nie żałuje.



Podsumowując:
Maska Kallos jest:
+ tania
+ dostępna
+ wydajna
+ odżywia suche i łamiące włosy nadając im niebywałą miękkość
+ ma przyjemny zapach

Polecam każdemu, gdyż jest to produkt naprawdę godzien wypróbowania.

Stosowaliście tą maskę do włosów? A może macie inne sprawdzone maski lub odżywki, które pomogłyby mi w uporaniu się z moimi włosami?
Piszcie o tym w komentarzach.

Pozdrawiam,
Pati

czwartek, 16 kwietnia 2015

Wieczorna pielęgnacja + recenzja maseczek Ziaja Liście Zielonej Oliwki



Witajcie Kochani!
Od kilku lat prowadzę zaciętą walkę z trądzikiem. W ubiegłym roku trafiłam do cudownej kosmetyczki -  p.Ani, która zajęła się moją skórą. Razem z nią, za pomocą prób i błędów odkryłam właściwą wieczorną pielęgnacje mojej cery, której uzupełnieniem są zabiegi wykonywane w gabinecie kosmetycznym.

Kiedyś usłyszałam, już nie pamiętam od kogo i gdzie, że podstawą dobrego makijażu jest demakijaż. Wtedy tego nie rozumiałam, jednak teraz wiem, że to prawda. Zastanówmy się, Jak mamy wykonać piękny makijaż gdy w naszej skórze zostaną pozostałości poprzedniego? To tak jak byśmy nakładali na siebie kolejną warstwę brudu. Wyobrażacie mieć na sobie 100 razy więcej warstw podkładu niż codziennie nakładacie? Ja nie, dlatego zawsze swoją pielęgnację rozpoczynam od dokładnego zmycia zanieczyszczeń z całego dnia. W tym celu używam płynu micelarnego z Garniera.



Tu przechodzimy do trudnego wyboru jednej z dwóch dróg. Wszystko zależy od tego jak moja skóra wygląda lub czy czeka mnie jakaś ważna okazja i muszę wyglądać wspaniale.
Na co dzień używam żelu do mycia twarzy Be Beuty.


Jeśli jednak na mojej twarzy pojawi się jakiś nieprzyjaciel lub widzę, że jest ona poszarzała zaczynam od peelingu. Najlepiej sprawdza mi się delikatny peeling z Ziai z serii Liście Manuka. 


Następnie nakładam jedną z dwóch maseczek z Ziai Liście Zielonej Oliwki.

Z tej serii mamy dwie maseczki:

Oliwkową maskę regenerującą z kwasem hialuronowym.



Opis producenta:
Maseczka zawiera esencję z liści zielonej oliwki oraz kwas hialuronowy. Skutecznie wygładza i odnawia naskórek. Dodaje skórze blasku i energii. Działa kojąco na podrażnienia. Liście zielonej oliwki - zawierają oleuropeinę - naturalny przeciwutleniacz i substancję łagodzącą. Odświeżają i wzmacniają skórę oraz chronią przed transepidermalną utratą wody. Dermobaza oliwkowo - regenerująca - zapewnia skórze równowagę wodno-lipidową. Zmiękcza, wygładza, uelastycznia i łagodzi. Kwas hialuronowy i witaminy młodości - skutecznie nawilżają i wygładzają skórę. Redukują zmęczenie skóry powstałe w ciągu dnia. 

Nie jestem wstanie wam powiedzieć ile zużyłam opakowań tej maseczki. Jedyne co mi przychodzi na myśl to DUŻO. Odkryłam ją w listopadzie i od tej pory zawsze muszę mieć saszetkę w kosmetyczce. Ratuje moją skórę w najgorsze dni. Każda z obietnic producenta jest spełniona. Używam tej maseczki na noc. Rano skóra staje się wygładzona, promienista i po prostu zdrowa. 

Zalety:
  • Cena - 1,5zł za 7 ml tak cudownej maseczki
  • Wydajność - 1 opakowanie wystarcza mi na ok 2-3 razy
  • Dostępność - znajdziemy ją w Naturze, Super-pharmie i sklepach Ziai (przynajmniej tam je widziałam)
  • Działanie - opis producenta w 100% spełniony
Wady:
Brak

Czy ją polecam?
Oczywiście, że TAK!

Drugą maseczka to: oliwkowa maska kaolinowa z cynkiem oczyszczająco-ściągająca.




Tej maseczki używam krócej ale i tak szybko podbiła moje serce. Może zacznijmy od obietnic producenta:

Maskę głęboko oczyszczająca. Zawiera esencję z liści zielonej oliwki, glinkę, kaolin i tlenek cynku. Ma charakterystyczną konsystencję i szybko wysycha. Jest propozycją natychmiastowej poprawy wyglądu skóry w mini dawce. Doskonale oczyszcza i redukuje niedoskonałości skóry. Może być stosowana codziennie, na całą twarz lub miejscowo. Nadaje się dla każdego, bez względu na wiek, nawet dla osób o skórze dojrzałej z rozszerzonymi porami.

Długo szukałam czegoś co oczyściłoby i zmniejszyło moje pory. Niestety przy skórze mieszanej trzeba je zaakceptować. Jednak ta maseczka rzeczywiście wszystko zmniejsza. Skóra staje się wygładzona. Zalety i wady takie jak w przypadku poprzedniej maseczki. 



I tu znów nasze drogi się łączą. Nasza skóra najwięcej dobrodziejnych składników chłonie w nocy dlatego kluczowym elementem jest nakładanie kremu na noc dopasowanego do naszych potrzeb. Panom też by to nie zaszkodziło. Nawet zwykły krem nawilżający nakładany w odpowiedni sposób na twarz codziennie w przyszłości może zaprocentować o ilości zmarszczek. W końcu każda z nas chce być wiecznie młoda. Może warto pomyśleć o tym już dziś?
Nie przedłużając od ponad roku na moją twarz zawsze nakładam prześlicznie pachnący - jak serek brzoskwiniowy krem złuszczający na noc z BANDI.


Wieczorem warto zadbać również o delikatną skórę okolic naszych oczu. Wszyscy doskonale wiemy, że to właśnie tu najszybciej są widoczne oznaki starzenia oraz zmęczenia. Do 20 roku życia dobrze jest stosować chociażby lekkie żele pod oczy, jednak po przekroczeniu tego magicznego wieku można zacząć myśleć o stosowaniu czegoś treściwszego.
Mój wybór padł na znany już wam żel Arnikowy (na noc nakładam jego grubszą warstwę niż na wierzch).


Zostały jeszcze dwa ostanie kroki. Na usta nakładam pomadkę ochronną z Nivea, a na rzęsy i brwi pomadkę rumiankową z Alterry.


Jak wygląda wasza wieczorna pielęgnacja? Próbowaliście któregoś z powyższych produktów? Co powiecie na 18-stkowy Get Ready with Me?

Pozdrawiam,
Pati

piątek, 10 kwietnia 2015

Moja codzienna biżuteria

Witajcie Kochani!
Każda kobieta ma swoją biżuterię, którą lubi, bardzo często nosi. Która ją odzwierciedla. Ja swój pełny zestaw skompletowałam stosunkowo niedawno bo miesiąc temu. Właśnie wtedy na moim palcu pojawił się pierścionek, który idealnie dopełnił całość.
Podstawą, przynajmniej dla mnie jest zegarek. Swojego szukałam długo. Nie mogłam znaleźć czegoś klasycznego, ale nowoczesnego, eleganckiego i pasującego do sportowych stylizacji. W styczniu gdy razem pojechałyśmy na zakupy w jednym ze sklepów zauważyłyśmy zegarek, który stał się własnością nas obydwu. Obie szczęśliwe wyszłyśmy ze sklepów już ze swoim zegarkiem na ręce ;)

Oto on:

 House

Na prawej ręce znajduje się u mnie również pierścionek, który dostałam od Chrzestnej jako pamiątkę I Komunii. Odkąd dorosłam i przestał mi spadać z palców noszę go non stop. 



 Czas na lewą rękę.
Znajduje się na niej bransoletka przyjaźni, którą wypatrzyłyśmy z Werką w Sin-Say:

Sin-Say

Oraz pierścionek, który kupiłam w Acessorize. Skusił mnie gdy leżał taki sam, biedny przy kasie... Jak ja mogłam go nie kupić? :)

Acessorize

Wszystko zamykają zwykłe proste perełki do kupienia w każdym sklepie z biżuterią.



Macie swoją ulubioną biżuterię? Jeśli tak to jaka ona jest? :)


Pozdrawiam,
Pati

PS. Na paznokciach znajdują się lakiery: Golden Rose 60 i Wibo 29.

wtorek, 7 kwietnia 2015

Wiosenny makijaż




Witajcie Kochani!


Jakiś czas temu Zuzia z kanału Lamakeupebella ogłosiła konkurs na wiosenny makijaż, w którym wzięłam udział. 

Wiosna kojarzy mi się z dziewczęcością, kolorami, zmianami pogody czyli temperamentem, który możemy ostatnio dostrzec wyglądając przez okno. Wszystko starałam się zawrzeć w swoim makijażu. Delikatnie podkreślone oko i mocne usta idealnie odwzorowują moje postrzeganie tej pory roku.

Jeśli chcecie dowiedzieć się jak wykonałam ten makijaż to zapraszam do przeczytania reszty postu.

Zaczynamy:



Na powiekę jak zawsze nałożyłam korektor z Eveline Art Scenic.
Całość przypudrowałam pudrem z Astor Ani Shine Mattitude.
Na całą górną powiekę nałożyłam cień foliowy z Makeup Revolution (Pure Platinum).
Zewnętrzny kącik i załamanie wykonturowałam cieniem Allegro z paletki The Balm Balm Jovi.
Zewnętrzny kącik musnęłam różem z paletki do knturowania Ultra Fair 01 z Makeup Revolution.
Na linię wodną nałożyłam białą kredkę z Manhattanu, a na nią niebieski cień z KOBO ( 123 true blue), który wyciągnęłam. 
Color Tatoo z Maybellin w odcieniu 55 - Immmortal Charcoal namalowałam kreskę wzdłuż linii rzęs i wyciągnełam w tzw jaskółkę.
Zewnętrzny kącik zaznaczyłam cieniem Alice Copper (paletka The Balm Balm Jovi).
W wewnętrzny rozświetliłam Mary Lou.
Rzęsy wytuszowałam maskarą z Ados i przykleiłam sztuczne rzęsy      .

Brwi podkreśliłam kredką z Catrice. Linię pod brwiami wyczyściłam już wcześniej użytą białą kredką. 




Na twarz nałożyłam krem z Nivea. 
Zaczerwienia przykryłam zielonym korektorem z Lovly. 
Nałożyłam podkład z Rimmel Lasting Finish 25hr (100 IVORY)
Pod oczy, na brodę, łuk kupidyna, środek nosa i czoła nałożyłam korektor z Eveline.
Całość przypudrowałam pudrem z Astor.
Twarz wykonturowałam bronzerem z paletki Makeup Revolution.
Na kości jarzmowe (poprawna nazwa kości policzkowych), łuk kupidyna, brodę, środek nosa i czoła nałożyłam Mary Lou.

Usta podkreśliłam pomadką z Golden Rose Velvet Matte (nr 13).


Tak przedstawia się skończony makijaż:



Mam nadzieję, że wam się podoba i odwzorujecie go same z przyjemnością.
Jeśli chcecie możecie głosować na niego TU (Znajduje się pod numerkiem 26).

Jak dla was powinien wyglądać wiosenny makijaż?



Pozdrawiam,
Pati


sobota, 4 kwietnia 2015

Nasza przyjaźń + Życzenia świąteczne






Witajcie Kochani!
1 kwietnia dodałyśmy wam Prima Aprilisowy post. Możecie spać spokojnie! Nasza przyjaźń nadal pozostała nie naruszona. Jesteśmy jak siostry i choć trudno w to uwierzyć nie kłócimy się. Rozumiemy się bez słów i to jest dla nas najważniejsze. Mamy podobny gust, czasem się nie zgadzamy ale to cenimy. Nie jest też tak, że cały czas ze sobą rozmawiamy. Potrafimy milczeć w swojej obecności. Jesteśmy ze sobą szczere. Czasem zachowujemy się jak przyjaciółki z filmiku Szparagów, możecie go obejrzeć klikając TU. Przyjaźń idealna :)

Razem szykujemy się na każdą imprezę:






Chodzimy na siłownię (już od października) oraz na boks.




Robimy sobie maseczki i odwiedzamy saunę.






Właśnie takiej przyjaźni chciałybyśmy wam życzyć z okazji Świąt Wielkiejnocy. Przyjaźń jest najważniejsza. Miłość może odejść, a prawdziwa przyjaźń zbudowana na zaufaniu i kłamstwie zostanie na zawsze. Życzymy wam również zdrowia, umiejętności cieszenia się nawet z najmniejszych rzeczy i zrozumienia, że wszystko w życiu ma jakiś sens. Każda nawet nieprzyjemna chwila zbliża nas do jakiegoś większego szczęścia. Przyjmujmy wszystko spokojnie i z rozwagą. Wybaczajmy innym i przede wszystkim sobie, a życie będzie piękniejsze. Pamiętajcie, że uśmiech nawet od przypadkowej osoby może poprawić komuś humor na cały dzień.







Wszystkiego Najlepszego Kochani!
Werka&Pati



środa, 1 kwietnia 2015

To już koniec


Witajcie Kochani! :(
Możliwe, że to już ostatni nasz post na tym blogu. Pokłóciłyśmy się. Wszystko się w życiu kończy i nasza przyjaźń jak widać też. Zauważyliście, że ostatnie 2 posty opublikowała Pati. 
Ciężko nam to przyznać, ale nie możemy się już dłużej przyjaźnić i prowadzić razem bloga...

Byłyśmy jak siostry... Teraz jesteśmy tylko swoimi wrogami. Jeszcze nie wiemy co zrobimy z blogiem. Albo zostawimy na pamiątkę. Może usuniemy i założymy swoje. Możliwe, że jedna z nas go zatrzyma. Przykro nam, że tak wyszło. Bardzo się cieszymy, że miałyśmy tak cudownych czytelników jak Wy! Pisanie dla Was to sama przyjemność!


Żegnajcie,
Werka&Pati


poniedziałek, 30 marca 2015

Kolorowy makijaż






Witajcie Kochani!

Jak śpiewał Marek Grechuta "Wiosna, wiosna, wiosna ach to ty". Pomimo deszczu i zimnego wiatru, możemy poczuć pierwsze promienie wiosennego słońca, które sprawiają, że przyroda ożywa na nowo. Ja razem z nią. Zawsze o tej porze roku czuję się jak nowo narodzona.  Kocham ciepło i słońce. Kiedyś usłyszałam, że kobiety kochają ciepło bo to przypomina im o piekle, z którego wyszły. Nie wiem czy to prawda, jednak doskonale wpisuję się w to stwierdzenie. 
Myśląc o wiośnie widzę niezliczone morza barw, które natchnęły mnie do stworzenia makijażu, który mam nadzieję odwzorujecie i się nim pochwalicie. Niebieskie niebo, trochę złotego słońca, to była myśl przewodnia tego makijażu. Jeśli chcecie się dowiedzieć jak go wykonałam to zapraszam.

Na początek, jak zawsze na całą twarz nałożyłam krem nawilżający z Nivea oraz żel Arnikowy pod oczy.






Na powiekę nałożyłam korektor z Eveline (art  scenic), nałożyłam na niego puder z Astor (Astor Anti shine mattitude w odcieniu 002)
1. Na środek powieki nałożyłam niebieski cień z Kobo (123 True Blue).
2. Załamanie zaznaczyłam  miedzianym pigmentem z tej samej firmy (404 Copper).
3. Zewnętrzny kącik przyciemniłam najpierw cieniem Presto z paletki The Balm Balm Jovi, a następnie dodałam czarnego cienia z niebieskimi drobinkami (The Stroke). Wszystko zblędowałam.
4. Miedziany i czarny cień roztarłam od góry cielistym cieniem (Adagio) z paletki The Balm Balm Jovi.
5. Dolną powiekę zaznaczyłam, już wcześniej używanym cieniem Presto.
6. Linię wodną pomalowałam czarną kredką z Oriflame (Sparkle in Paris). 
7. Na górnej powiece namalowałam cienką czarną kreskę, kończącą się w zewnętrznym kąciku eyelinerem z Eveline (2000 Procent).
8. począwszy od wewnętrznego kącika do środka powieki na czarnej kresce namalowałam kreskę złotym, brokatowym eyelinerem z essence (crystal eyeliner).
9. W wewnętrzny kącik nałożyłam rozświetlacz Mary Lou Manizer.
10. Rzęsy wytuszowałam maskarą z ados, oraz przykleiłam rzęsy z Inglota (Faux-Cilis).
11. Brwi uzupełniłam kredką z Catrice (020 Date With Ash - ton).






Na zaczerwienia nałożyłam zielony korektor z Lovely. Następnie na całą twarz nałożyłam podkład. Rimmel Lasting finish w odcieniu 100 ivory. Pod oczy, na środek nosa, łuk Kupidyna, oraz brodę nałożyłam wcześniej już wspomniany korektor z Eveline. Całą twarz przypudrowałam pudrem z Astor. Twarz wykonturowałam bronzerem z paletki Makeup Revolution (Ultra Fair C01). Na szczyt kości policzkowych, środek czoła i nosa, łuk kupidyna oraz brodę nałożyłam Mary Lou. Na usta wybrałam pomadkę z paletki the Balm Balm Jovi w kolorze Milly. 




Pędzelki, których użyłam:

  1. Hakuro H77
  2. Hakuro H78
  3. Hakuro H85
  4. Hakuro H50S
  5. Hakuro H24
  6. Hakuro H55



Mam nadzieję, że makijaż przypadł wam do gustu i same go odwzorujecie. Jakie kolory, kochacie wiosną? Czy też jak ja cieszycie się ze słońca?
Pamiętajcie o naszym fanpagu na facebooku, który znajdziecie TU
Zachęcam was do komentowania i zaobserwowania bloga.







Pozdrawiam,
Pati

czwartek, 26 marca 2015

Powrót + Przegląd kilku nowych produktów







Witajcie Kochani!

Długo już nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Obie z Werką wiemy, że to tylko i wyłącznie nasza wina. Bardzo was przepraszamy. Natłok obowiązków nas zmiażdżył...
Mamy nadzieję, że nam to wybaczycie.
Każdy się zmienia. My też. Ścięłyśmy włosy (zdjęcie jest zrobione jeszcze przed wizytą u fryzjera).  Zakończyłyśmy konkursy... Niestety nie udało nam się przejść do kolejnych etapów. Z mojego życia odeszły też osoby, na których bardzo mi zależało. Ich stratę musiałam przeboleć. Gdy to się stało zrozumiałam, że ciężko mi żyć bez prowadzenia bloga i bez was Kochani Czytelnicy!
Jakiś czas zwlekałyśmy z powrotem. Bałyśmy się troszkę waszej reakcji. Tym razem tak łatwo nie odpuścimy! Przysięgamy! 

Nie przedłużając czas na nowy, kosmetyczny post :)
16.03.2015 roku wygrałam rozdanie z serii "Nie lubię poniedziałku" zorganizowanie na facebooku przez sklep Kosmetyki z Ameryki. Wystarczyło odpowiedź na pytanie: Kto jest twoim bohaterem/idolem i dlaczego?
Moja odpowiedź wygrała i dostałam od sklepu 100zł na zakupy w ich sklepie.
Oczywiście gdy przestałam piszczeć i skakać z radości czekała mnie bardzo trudna decyzja. Co zamówić? Wybór padł na:


                                                                                  

Będzie używać go moja mama więc nic na razie nie mogę wam o tym pędzelku powiedzieć. Jednak z pewnością spytam ją o opinię.



Szampon ładnie odświeża włosy. Z pewnością nie zastąpi nam mycia ale sprawia, że możemy wyjść na miasto czy do szkoły bez niekomfortowego uczucia nieświeżych włosów. Na moich włosach w kolorze ciemnego blondu nie zostawia białych śladów. Nie matowi włosów. Zastosowany na świeżo umyte włosy dodaje objętości.




Lakier ma przepiękny naturalny kolor. Nałożony na bazę długo się utrzymuje, około 5 dni, co w moim przypadku jest efektem wow (wszystkie lakiery odpryskują po 2 dniach).




Żel zmiękcza i delikatnie usuwa skórki. Nie jest to efekt wow, ale dla mnie jest zadowalający.




Błyszczyk ma ładny, różowy odcień. Powiększa usta. Tylko ma jeden ogromny minus. Dla mnie po prostu śmierdzi. Jest to zapach, przez niektórych porównywany do eukaliptusowego lub mentolowego. Dla mnie jest to uciążliwy zapach, którego po prostu nienawidzę. Na szczęście nie utrzymuje się długo i drażni mój nos wyłącznie podczas aplikacji.




Te puszki to jest jakiś żart? Prawda? Nic nie można z nimi zrobić. Nie nadają się do nakładania pudru. W sumie niewiele można było się spodziewać za kilka złoty... 



Pędzelek jak wszystkie produkty Hakuro jest wspaniały! Cudownie nakłada się nim cień na całą powiekę lub przypudrowuje korektor pod oczami.





Rzęsy ładnie wyglądają w opakowaniu. Po cenie nie spodziewałam się nic specjalnego. Pasek jest dość gruby i widoczny. Rzęsy są wykonane z dość twardego materiału. Niestety jeszcze nie miałam okazji ich nosić więc nic więcej na razie nie mogę wam powiedzieć.





Piękny szary kolor, który długo się utrzymuje. Ostatnio jeśli robię kreskę to tylko tym produktem. Szybka i dzienna kreska. I like it :)


Makeup Revolution Awesome Metals Foil Pure Platinum - niedostępny obecnie na stronie


Moja wewnętrzna sroka ucieszyła się bardzo gdy w jej ręce wpadł właśnie ten cień. On tak pięknie odbija światło... Nie jestem wstanie tego opisać. Na pewno pojawi się w jakimś makijażu.



Eucryl Toothpowder Proszek Wybielający Zęby Freshmint


Proszek wybielający zęby o dość przyjemnym, miętowym smaku. Używałam go dopiero 3 razy, więc nie mogę jeszcze wydać opinii. Aktualnie jestem do niego neutralnie nastawiona.


Lovely Tarka do Stóp ze Stali Nierdzewnej Jednostronna


Ta tarka to jakaś pomyłka. Ona nie ma czym trzeć. Nawet rąk bym nią nie wygładziła... Już lepiej działa delikatny peeling do twarzy z Ziai.

To już wszystko. Na dokładne recenzje produktów niestety musicie jeszcze poczekać. Pamiętajcie, że jest to moja opinia dopiero po tygodniu stosowania. 
Chciałabym bardzo podziękować sklepowi Kosmetyki z Ameryki. Moje zamówienie wraz z przesyłką wyniosło 120 zł jednak nic nie musiałam dopłacać. 

Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o nas i będziecie nas często odwiedzać bo nowe posty będą pojawiać się wtedy gdy tylko to będzie możliwe. Może macie jakieś konkretne propozycje? Chcielibyście takie proste, nie kosmetyczne posty, w których mogłybyśmy się z wami podzielić naszymi przemyśleniami na te troszkę mniej kosmetyczne tematy? 

Pozdrawiam,
Pati

Zdjęcia pochodzą ze strony sklepu Kosmetyki z Ameryki.